wtorek, 14 lipca 2015

4. Wciąż bije.

Człowiek nigdy nie czuję się bardziej samotny, niż w deszczowe, ciche wieczory, gdy odkłada czytaną po raz kolejny już książkę i postanawia wsłuchać się w rytm swojego pokiereszowanego serca. 
- Wciąż bije. – stwierdzam dotykając piersi dłonią. - Mimo tylu ran i blizn wciąż bije. – śmieję się jakby zaskoczona.
Nie zapomnę jak któregoś pięknego dnia, zauważyłam, że z każdą nową rysą, odradza się na nowo uświadamiając mi jak bardzo pragnie żyć. I choć wiele przeżyło, wciąż usilnie bije mi w piersi łaknąc kolejnego dnia, kolejnej przygody i osoby w moim życiu. To tak jakby moje serce było masochistą - zauważam - ono po prostu uwielbia się krzywdzić.
Szczęk otwieranych drzwi wybudza mnie z zamyślenia. Szybko zerkam na zegarek wiszący na bocznej ścianie naszego M3. Jest trzecia nad ranem, a za oknem lekko świta.  Marek wrócił dziś z pracy później niż zwykle – myślę mimochodem. Mężczyzna  wchodzi do mieszkania najciszej jak się da i zapala lampkę.
- Znowu nie możesz spać? – pyta podchodząc do mnie i całując w czoło. Nie odpowiadam.  – To dla Ciebie. – dodaje konspiracyjnie, wręczając mi bukiet kolorowych tulipanów. Wariat, pomyślałam, znów zerwał pąk kwiatów z ogrodu naszej wrednej sąsiadki. Uśmiechnęłam się i objęłam go w podzięce.
- Jak Ci minął dzień?
- Okropnie - stwierdza. - ale teraz jest już o wiele lepiej. – Marek całuje mnie zachłannie, a po chwili układa na łóżku. – Śpij dobrze. – przytula się do moich pleców..

I  nagle uświadamiam sobie, że wiem, dlaczego moje serce bije, że wiem, dla kogo bije i, że jestem pewna, że nigdy nie przestanie bić. Uśmiecham się, czując jego ciepło obok. Tylko on przegania moja demony, jakby były jedynie złym snem. 

piątek, 21 listopada 2014

3. Po prostu nie pozwól mi odejść.

DON’T LET ME GO

-Nie boisz się? – zapytała mnie rysując kciukiem kółeczka na wierzchu mojej dłoni.
-Czego? 
-Tego, co przyniesie nam los.
-Nie. Pokonamy wszelkie trudności, dopóki jesteśmy razem. – odpowiedziałem pewnie, zaciskając swoją dłoń na jej drobniutkiej dłoni. Rose uśmiechnęła się do mnie.
-A gdyby los spłatał nam figla i postanowił nas rozdzielić? – zapytała postanawiając się upewnić.
-Odszukałbym Cię nawet na drugim końcu świata. Kocham Cię, Rose. – Pocałowałem dłoń ukochanej, po chwili słysząc jej cichy szloch. – Rose, dlaczego płaczesz? Powiedziałem coś nie tak?
-Czy powiedziałeś coś nie tak? – Zaśmiała się gorzko. - Nigdy nie słyszałam piękniejszego wyznania, Rick.
-A więc o co chodzi?
-Nie jestem Ciebie warta, Rick.
-Rose..
-Kocham Cię. – wyszeptała. - Jednak, niczego tak naprawdę nie mogę Ci obiecać.  Nie chcę byś przeze mnie cierpiał.
-Niczego od Ciebie nie oczekuję, Rose. Pragnę jedynie Twojej miłości. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Niczego nie rozumiesz? Nie mogę obiecać Ci, że gdy obudzisz się rano ja wciąż będę obok Ciebie. Żyję jak samotny dmuchawiec na środku łąki. Jestem podatna nawet na najlżejszy wiatr. Powoli gubię cząstki siebie, by w końcu całkowicie zniknąć.
-Kocham Cię Rose. Jeżeli mam wybrać pomiędzy jednym dniem spędzonym z Tobą, a odejściem.. wybieram ten jeden dzień.
-Nigdy nie sądziłam, że największą bronią i zgubą człowieka może być miłość. – Podniosła się kierując w stronę drzwi. Wstałem podążając za nią.
- Co mam zrobić, Rose?
-Po prostu nie pozwól mi odejść, Rick.



piątek, 31 października 2014

2. Niepamięć.

Chciałabym zadedykować to wszystkim tym, którzy stracili w swoim życiu kogoś bliskiego, a przede wszystkim dzieciom osieroconym.


STAY WITH ME.

Kiedy byłam małą dziewczynką Tata często powtarzał mi jak bardzo mnie kocha. Sadzał mnie wtedy sobie na kolanach, ręką roztrzepywał moje nigdy nie ułożone włosy i zaśmiewał się do łez nazywając mnie swoim małym roztrzepańcem.

Jako dziewczynka uważałam go za ideał męża, a on nazywał mnie swoim oczkiem w głowie. Wiem, że robił wszystko by nigdy niczego mi nie zabrakło. Wiem, że poradził sobie z wieloma przeciwnościami losu, szkoda, że nie ze wszystkimi.

Zawsze mogłam na niego liczyć, był przy mnie wtedy, gdy tego najbardziej potrzebowałam. Karmił ze mną łabędzie, karcąco kiwał palcem, gdy coś przeskrobałam i opatrywał moje posiniaczone kolana, kiedy jako chłopczyca po raz kolejny raniłam je sobie wspinając się na drzewa.

Był dla mnie super bohaterem osłaniającym swój skarb własnym ramieniem, supermanem chroniącym przed złem całego świata. Jego ręce nigdy nie wydawały mi się być zmęczone trudami dnia codziennego.  Jego uśmiech dodawał mi energii na cały dzień, a jego klatka piersiowa była niczym kevlar, którego nie da się przeszyć kulą.

Teraz, gdy stoję przed Twoim grobem, Tato, uświadamiam sobie jak bardzo za Tobą tęsknie. Łzy zalewają mi twarz jeszcze bardziej, gdy zdaję sobie sprawę, że wspomnienia, które spisałam są jedynie wytworem mojej wyobraźni, bo jedyne, co tak naprawdę pamiętam to Twoje zimne dłonie i zamknięte oczy, gdy leżałeś w ciemnej trumnie. Głos dziadka, który przemówił do mnie kilkanaście lat temu przeszywa moje myśli do dnia dzisiejszego – Pożegnaj się z Tatą. – słyszę.

Wiesz, Tato, jestem zła na los, że pozwolił Ci odejść tak wcześnie. Jestem smutna i rozżalona, że nie dano nam spędzić ze sobą więcej niż 6 lat, i że nie dano nam się lepiej poznać.

Żałuję, że Cię nie pamiętam, Tato.
  
***

Napisałam to już jakiś czas temu i choć nie byłam pewna, czy tak naprawdę chcę to opublikować, po jakimś czasie stwierdziłam, że ten tekst pojawi się na blogu i to właśnie dziś, pierwszego listopada, w święto zmarłych. 
Mimo tego, że nie jest to jakieś szczególnie dobre "dzieło" to postanowiłam nic w tych kilku zdaniach nie zmieniać. Dlaczego? Z jednego prostego powodu - tekst przepełniony jest moimi emocjami. Publikując to tu, nie oczekuję litości. Chciałabym jedynie by każdy z nas, choć na chwilę przystanął i zastanowił się nad tym jakie piękne, bezcenne i kruche jest nasze życie. 

ŻYJMY PEŁNĄ PIERSIĄ, NIE ŻAŁUJMY NICZEGO, UŚMIECHAJMY SIĘ, KOCHAJMY, DOCENIAJMY, BĄDŹMY SZCZĘŚLIWI.

niedziela, 26 października 2014

1. Cichy, nieproszony gość.

-Mózgu, jesteś tam?
-Czego chcesz Sumienie?
-Mówiłeś, że się jej pozbędziemy! Obiecałeś, że przestaniemy odczuwać ten ból!
-Wiesz, Sumienie, to nie jest jednak tak proste jak mogłoby się wydawać. Pamiętasz jak ją poznaliśmy?
-Oczywiście. Pojawiła się na naszej drodze jako cichy, nieproszony gość. Na początku była taka nieśmiała, ale z czasem zadomowiła się u nas na stałe zabierając dla siebie jak największą przestrzeń. Zaledwie kilka dni od jej narodzin zaczęła nami rządzić i rozstawiać po kontach.
-Pamiętasz, co przyniosła nam w podarku?
-Cierpienie i łzy.
-Na początku myślałem, że tylko ty jesteś podatny na jej poczynania.
-Ale Tobie również zawróciła „w głowie”.
-Pamiętasz jak zmizerniała?
-Zbyt dużo obiecywała, za długo pocieszała, za wiele brała na swoje barki.
-I właśnie wtedy, gdy wydawało się, że robi się słaba, że powoli umiera i staję się łatwym celem uraczyła nas całym swoim dobrem stając się jeszcze silniejszą.
-Mózgu, czy Ty się przypadkiem jej nie boisz?
-To dla nas zbyt trudny przeciwnik, mój przyjacielu.
-Dlaczego tak uważasz?
-Sumienie, zapamiętaj, że ona – Nadzieja, umiera ostatnia.

***

Witam wszystkich, którzy tu zaglądają.  Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej, i nie uciekniecie w popłochu przez dziwnymi, ogromnymi czeluściami mojej niekończącej się wyobraźni. :) Na wstępie chciałabym zachęcić do odwiedzenia zakładki "O BLOGU", bo to z pewnością pomoże Wam zrozumieć cel tego bloga. 

Pozdrowienia,
N.

Z dedykacją dla Syntii, bez której ten blog z pewnością nigdy by nie powstał. Dziękuję.