Człowiek nigdy nie czuję się bardziej samotny,
niż w deszczowe, ciche wieczory, gdy odkłada czytaną po raz kolejny już książkę i
postanawia wsłuchać się w rytm swojego pokiereszowanego serca.
- Wciąż bije. – stwierdzam dotykając piersi
dłonią. - Mimo tylu ran i blizn wciąż bije. – śmieję się jakby zaskoczona.
Nie zapomnę jak któregoś pięknego dnia, zauważyłam,
że z każdą nową rysą, odradza się na nowo uświadamiając mi jak bardzo pragnie
żyć. I choć wiele przeżyło, wciąż usilnie bije mi w piersi łaknąc kolejnego
dnia, kolejnej przygody i osoby w moim życiu. To tak jakby moje serce było
masochistą - zauważam - ono po prostu uwielbia się krzywdzić.
Szczęk otwieranych drzwi wybudza mnie z
zamyślenia. Szybko zerkam na zegarek wiszący na bocznej ścianie naszego M3. Jest trzecia
nad ranem, a za oknem lekko świta. Marek
wrócił dziś z pracy później niż zwykle – myślę mimochodem. Mężczyzna wchodzi do mieszkania najciszej jak się da i
zapala lampkę.
- Znowu nie możesz spać? – pyta podchodząc do
mnie i całując w czoło. Nie odpowiadam. –
To dla Ciebie. – dodaje konspiracyjnie, wręczając mi bukiet kolorowych
tulipanów. Wariat, pomyślałam, znów zerwał pąk kwiatów z ogrodu naszej wrednej
sąsiadki. Uśmiechnęłam się i objęłam go w podzięce.
- Jak Ci minął dzień?
- Okropnie - stwierdza. - ale teraz jest już o
wiele lepiej. – Marek całuje mnie zachłannie, a po chwili układa na łóżku. –
Śpij dobrze. – przytula się do moich pleców..
I nagle
uświadamiam sobie, że wiem, dlaczego moje serce bije, że wiem, dla kogo bije i,
że jestem pewna, że nigdy nie przestanie bić. Uśmiecham się, czując jego ciepło
obok. Tylko on przegania moja demony, jakby były jedynie złym snem.